Myken
Pisarz

Dołączył: 22 Gru 2008 Posty: 288
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 13:11, 11 Sty 2009 Temat postu: [Tytuł w trakcie wymyślania] |
|
|
Rozdział I - "Spotkanie"
Uciekał. Wszystkie inne myśli pierzchły pod tą, która głosiła: "Ukryć się! Nie dać się złapać". Nie wiedział gdzie podążał, wszystko robił automatycznie, podświadomie, ale nie panicznie. Doprawdy dziwne to, że w razie niebezpieczeństwa nie wiedział co czyni, ale każda decyzja była słuszna i ratowała mu życie.
Mijał ulice, parki i wreszcie gdy myślał, że zgubił pościg i chciał odpocząć zauważył pewien ruch pod budynkiem. Z początku nie zareagował przekonując się, że to zmęczony umysł płata mu figle. Jednak nie... i w chwili ,gdy już miał pociągać za wodze ,żeby odwrócić konia, ten stanął dęba zrzucając jeźdźca na twardą ziemie ,a sam uciekł przerażony.
Ów 'ruch z wyobraźni' wykorzystał zamieszanie i zbliżył się ku swojemu celu, którego pożądał, ku człowiekowi, który w wyniku upadku z wysokiego wierzchowca stracił świadomość.... Przysunął się bliżej, tak aby móc ujrzeć twarz. Nie chciał jednak wykonać zadania w ten sposób. Pragnął mu zadać ból... W tym celu wbił jeden ze swoich ostrych szponów w ramię mężczyzny, z którego natychmiast wypłynęła obficie krew o barwie mocnej czerwieni... Człowiek skrzywił się i otworzył oczy, zupełnie nie spodziewając się tego widoku: parę centymetrów nad nim unosiło się coś, co z daleka można by wziąć za zwykłą podróżną pelerynę targaną przez wiatr, a jedyna rzecz po których można poznać w pierwszej chwili ,że coś siedzi w środku to para czerwonym oczu pod kapturem. Kolejnym dowodem na obecność jakiegoś stworzenia został cichy, szyderczy śmiech, zapowiedź końca...
Ale nie!
-Adamana Thuyriuhta! - rozległ się donośny głos, a ulica wypełniła się rażącym, białym światłem, a gdy ponownie mrok objął świat, po bestii nie było ani śladu.
- Rhuthyen! - powiedział równie donośne autor poprzedniego zdania - Co Ty tutaj robisz? Na bogini Tregreth! Ty ledwie żyjesz! Co zrobiła Ci ta bestia?!
-To był wampir... -odezwał się słabym głosem
-Nie. To był ich jakiś mistrz, czy co... Nie znam się na tytułach tych ścierw, ale takich płaszczów nie nosi byle kto, nawet u nich - wtrącił trzeci głos machając przed ich twarzami wcześniejsze okrycie oprawcy.
Dopiero na jego dźwięk, ofiara pościgu podniosła się i ze zdziwieniem wykrzyknęła: "Arhutqh? Ergthon?", popatrzył na nich jeszcze przez chwilę jakby z uwielbiem , po czym osunęła się na ziemię.
ii?
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Myken dnia Nie 15:21, 11 Sty 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|